@mija @arek - generalnie rzecz biorąc na całym świecie fotografowanie osób pod kątem prawnym jest rozwiązane dosyć podobnie, zawsze musisz mieć zgodę, ale są wyjątki. Np. w Polskim prawie jest określone, m.in. że (po dokładne definicje odsyłam do ustawy o prawie autorskim):
1. nie musisz pytać o zgodę jeśli dana osoba stanowi nieistotny dla zdjęcia element (to jest zabezpieczenie, żebyśmy mogli fotografować np. ulice, koncerty, itp.).
2. możesz fotografować osoby publiczne podczas wykonywania przez nie czynności związanych z tą działalnością (czyli np. aktora/pisarza/polityka/itd. jak pracują, jeśli są na spotkaniu autorskim, itp. ale nie możesz tego robić już na przykład na ulicy. Większość paparazzi łamie prawo).
Przy czym ważna jest jedna rzecz, mimo że piszę o robieniu zdjęć, to zgodę musisz mieć nie na sfotografowanie danej osoby, a na publikację zdjęcia. Ludzie często tego nie rozumieją, że nie mogą zakazać zrobienia zdjęcia, natomiast mogą nie zgodzić się na publikację (brak zgody też oznacza, że zdjęcia nie można opublikować).
W przypadku fotografii ulicznej mamy do czynienia z czymś, co jest dziwnym tworem wynikającym z konfliktu pomiędzy prawem traktowanym literalnie i zwyczajem, zasadami rządzącymi gatunkiem. Przyjęło się, że fotografowie uliczni robią i publikują zdjęcia bez zgody, ale wycofują je z publikacji jeśli zgłosi się do nich dana osoba, że sobie tego nie życzy.
Podobny problem jest w social mediach. Formalnie to także jest publikacja, więc jeśli chcemy wrzucić tam zdjęcie kogoś z rodziny, znajomych, powinniśmy mieć ich zgodę.
Dlatego u mnie jest tak mało zdjęć street, a zdecydowana większość jest taka, że dane osoby trudno rozpoznać. Nie dość, że mam opory prawne, to pogłębiają je moralne. Żeby opublikować dane zdjęcie muszę mieć 100% uczucie, że nie ośmieszam danej osoby i nie robię jej w ten sposób jakiejś krzywdy. Często powstrzymuje mnie to od zrobienia zdjęcia (choć potem mógłbym zapytać o zgodę).
https://www.mason.org.pl/tag/bestoff+street