@kuba @chlopmarcin
Jak napisałem: moim zdaniem w przypadku palenia wcale nie jest tak że zagadanie rozwiązuje problem.
Oczywiście, jak już wejdziesz w dym, to nadal możesz zwrócić uwagę, że Ci to przeszkadza.
Oczywiście, niekoniecznie coś osiągniesz, dopóki nie będziesz miał argumentu: „tu nie wolno palić”. Tu się z Tobą zgadzam.
Ale nawet jak będzie zakaz, to przecież nadal będziesz musiał — choć pewnie rzadziej, ale jednak — wejść w ten dym żeby powiedzieć: „tu nie wolno palić”. No chyba że planujesz w takiej sytuacji dzwonić na policję. O to mi chodziło: „dlaczego ja mam zagadywać” to nie jest przekonujący argument, nawet w obecności regulacji ludzie nadal muszą ze sobą gadać, regulacje nie są alternatywą dla gadania.
Co do „przemocowości”:
Jest wiele sytuacji, w których ktoś wpływa na moją przestrzeń i ciało i nie mogę temu zaradzić (inaczej niż opuszczając całą sytuację), a które nie mają nic wspólnego z przemocą. Tłok w autobusie ściska moje ciało. Gdy przechodzę przez podwórko, dzieci grające w piłkę przez przypadek trafiają tą piłką w moje ciało. Brzydko pachnący człowiek wywołuje w moim ciele nieprzyjemną reakcję wstrętu. Itd.
Dla kogoś kto pali w tej uliczce papierosa to że Ty też tam jesteś jest zupełnie bez znaczenia. Nie pali po to żeby „narzucić Ci swoją wolę” ani nie próbuje niczego na Tobie „wymusić” ani żeby „narzucić Ci bezprawnie władzę”. Gdyby Ciebie nie było w tej uliczce, paliłby dokładnie tak samo, w dokładnie tym samym celu — bo ten cel w ogóle nie ma nic wspólnego z Tobą.
O definicji przemocy można szerzej przeczytać np. na stronie Niebieskiej Linii, i jest tam na to wyraźnie zwrócona uwaga, że sprawca przemocy działa z intencją wobec ofiary.
Idee mają konsekwencje. Z pojęciem przemocy wiąże się pojęcie obrony koniecznej. Jeśli mówisz że ktoś stosuje przemoc, to dajesz sobie tym samym prawo obrony przed tą przemocą, choćby z użyciem siły. Czy to jest faktycznie to co chcesz powiedzieć?