A byłem wczoraj w sprawach rodzinnych na pograniczu kieleckiego, małopolskiego i częstochowskiego. Taki zapomniany od boga i ludzi zakątek z grubsza między Szczekocinami a Wąchockiem, gdzie psy dupami szczekają, piździ jak to w kieleckiem i różne mało znane nazwiska jak Rej, Kochowski, Pasek i Moskorzewski się pałętają po historii.
Ale ja nie o tym.
Jakie tam jest ogromne niebo. Po horyzont. W mieście takiego nie ma.