Ja pierdole, ale akcja.
Wracam do domu. Moja uwage zwrocil pewien samochod, w ktorym byly 2 wieksze psy, drapiace lapami o szybe. Od razu zalapalem, ze chodzi o pomoc. Czym predzej podbieglem do pobliskiego Burger Kinga zglosic zaistniala sytuacje. O ile mieli swoja ochrone, tak mieli niestety rozlozone rece (bo to byla bardziej pod interwencje). Poprowadzili mnie dalej do ochrony M1 (centrum handlowego, nie linii metra), co zrobilem bezzwlocznie - w koncu, liczyla sie nawet kazda sekunda, bo nie wiedzialem jak dlugo te 2 psy siedzialy. Znalazlem ochroniarza, zglosilem sytuacje, i poprowadzilem go do tego samochodu. W chwili, gdy ochroniarz dochodzil, kierowca zbieral sie do odjazdu, ale na szczescie ochroniarz go dogonil.
Psy na szczescie zyja, i maja sie dobrze.