Kilka dni temu jakoś tak przelała się czara. Reklamy na stronach internetowych stały się dla mnie nie do zniesienia przez swoją inwazyjność, wpływ na czytnik ekranu i zamulanie przeglądarki, a nawet systemu. Powiedziałem dość i uruchomiłem filtr przez DNS. Ja odetchnąłem, przeglądarka i bateria też. Wiedziałem o takich narzędziach od dawna, ale miałem w głowie, że te reklamy to dochód portali, a przecież muszą z czegoś żyć. Tyle że ja już tego nie mogłem znieść. Ten mój filtr pewnie pozbawi ich pewnej drobnej kwoty od Google, ale ja będę mógł nadal tam zaglądać i podbijać im statystyki. Wmawiam sobie, że to win-win:) A czytanie stało się przyjemnością, a nie frustracją.