Dzisiaj zadałem dwa pytania do wywiadu @Maasha z ministrem @mcgramat, dotyczące publikacji kodu źródłowego mObywatela. Jedno odnosiło się do niedawnej zmiany w ustawie, a drugie — doprecyzowania, że opublikowany kod zostanie udostępniony na licencji wolnego oprogramowania.
Pierwsza odpowiedź była dość ciekawa, trochę nowych informacji, lecz musiałem odnieść się do „poprawka […] nic nie mówi o front-endzie”. Niejednokrotnie oznaczałem tu Ministra wskazując, że Ustawa o aplikacji mObywatel oddziela definicję aplikacji mObywatel jako „oprogramowanie przeznaczone dla urządzeń mobilnych…” od systemu mObywatel, czyli „systemu teleinformatycznego zapewniającego funkcjonalności niezbędne do działania aplikacji mObywatel oraz usług udostępnianych w tej aplikacji”. Jak nic, definicyjny podział na front-end i back-end. Punkt mówiący o publikacji źródłowego mówi jasno „minister właściwy do spraw informatyzacji udostępnia aktualny kod źródłowy aplikacji mObywatel…”. Czyli oprogramowania dla urządzeń mobilnych. Kod łączący się np. z jakąkolwiek bazą danych nie jest raczej odpalany na komórkach xD
Stąd w kolejnym komentarzu określiłem tę wypowiedź „kłamstwem”. Przytoczyłem jednak definicję z ustawy aby obronić swoją tezę, lecz nie doczekałem się odpowiedzi. Zamiast tego dowiedziałem się, że „strasznie się czepiam”. Szkoda.
Drugie moje pytanie było bardziej przyjazne, zasugerowałem by niezależnie od tej kwestii doprecyzować, że fragmenty kodu źródłowego mObywatela zostaną opublikowane na wolnej licencji. Obecnie ustawa zakłada jedynie możliwość wglądu do publikowanego w BIP-ie kodu, nie mówiąc nic o warunkach ponownego użycia. To nie ma nic wspólnego z ideą #PublicMoneyPublicCode, którą popieram od lat i na którą lubi powoływać się Gramatyka. Podałem przykład ukraińskiej Diji, wydanej na Licencji Publicznej Unii Europejskiej. Niestety wydaje mi się, że Minister nie zrozumiał przedmiotu tego pytania. A przez to że moje dwa komentarze doprecyzowujące te pytania zostały przez @Maasha przeczytane razem, ten temat niestety uciekł.