Równo 20 lat temu, 18 maja 2004 kupiłem sobie pierwszy aparat cyfrowy.
I od tego czasu datuje się nowa era w moim życiu - era wspomnień fotograficznych. Wiele wcześniejszych wydarzeń chowa się gdzieś w mrokach pamięci, choćby wyjazdy zagraniczne z czasów studiów. Na takiej Białorusi miałem kompaktową małpkę z jednym filmem, więc żal mi było go marnować np. na krajobrazy, no i nie umiałem robić zdjęć - w zasadzie nic nie wyszło ciekawego.
Fotografie dodały warstwę wspomnień. Rzeczy, których bym dziś kompletnie nie pamiętał, teraz pamiętam przez to, że robiłem zdjęcia. Nawet jeśli pojawiają się na nich ludzie i miejsca, których już kompletnie nie kojarzę. Z drugiej strony we wspomnieniach zostało wszystko w tej postaci, w której to poznałem. Patrzę na ludzi, których wtedy spotkałem i pozostają na tych zdjęciach o 15-20 lat młodsi.
Zmieniał się sprzęt. Kompaktowe Canony A75 i A720 zamieniłem na lustrzanki - najpierw 450D (2009), potem 60D (2012). Dokupowałem kolejne obiektywy. Czytałem o obróbce RAW, HDR i innych wynalazkach.
No i... już po pół roku od kupna drugiej lustrzanki stwierdziłem, że to za dużo, że targanie ogromnego plecaka z lustrem i paroma obiektywami to przesada i na przynajmniej niektóre wyjazdy wróciłem do kompakta - Olympusa XZ-1, który już też rawy potrafił robić. Bo jednak fajnie nosić aparat w kieszeni i wyciągać go, gdy chcę zrobić zdjęcie, a nie za każdym razem zdejmować plecak.
W 2018 nastąpiła kolejna zmiana - przesiadka na bezlusterkowca - również Olympus E-M10 Mark II. Aparat mniejszy i obiektywy też. W tym momencie lustrzanka poszła w kąt i zabierałem ją już bardzo rzadko. No i w ubiegłym roku pozostałem w systemie Olympus (który się teraz nazywa OM System) kupując OM-5.
1/2