Usuwam konta ze wszystkich mediów społecznościowych, ale pomyślałam, że tutaj się pożegnam i podziękuję. Jesteście wspaniałą społecznością, to ja po prostu uznałam przed sobą, że nie zasługuję na społeczne uznanie i poddałam walkę o swoje miejsce w społeczeństwie.
W ciągu miesiąca straciłam program w radiu i fajnie zapowiadający się podcast, w związku z czym nie zostało mi nic ciekawego do napisania. W ostatnich latach traciłam, jedna po drugiej, bliskie mi osoby, włącznie z tymi, na których poznaniu tak bardzo mi zależało - inne transpłciowe kobiety.
Społecznie jestem sama, a udział w social mediach jest dla mnie torturą. Czuję się w soszalach tak, jakbym stała przed witryną sklepową i oglądała ludzi, którzy robią wspólnie fajne rzeczy, ale nikt mnie tam, po tej drugiej stronie, nie chce.
Starałam się być pomocna, uczynna, starałam się być fair, ale czegoś zabrakło. Być może jestem już za stara na życie społeczne. Być może po prostu nie zasługuję na przyjaźnie. Być może nie ma ze mnie pożytku i to po prostu widać.
Miałam wiele marzeń - o założeniu zespołu muzycznego, grupy teatralnej, o byciu częścią wspólnoty artystycznej. Miałam pomysły, energię nawet w najtrudniejszych momentach depresji. Zbyt często jednak napotykałam na ścianę. W końcówce roku 2024, który miał być rokiem powrotu do zdrowia, a okazał się rokiem, w którym porzuciłam iluzje i nadzieje, znalazłam się z powrotem na gruzach świata. Tak samo naga, drżąca i wystraszona, jak kilka lat temu, kiedy zdecydowałam się na coming out.
Nie mogę znieść samotności, nie mam już siły błagać o przyjaźń i uwagę.
Mam jeszcze kilkoro bliskich osób, kilka przestrzeni, jak moja parafia, zajęcia teatralne, rodzina, z których nie zostanę wyrzucona i wypchnięta. Z resztą marzeń i ambicji zostaję sama, w poczuciu, że nikt mi nie pomoże.
Dziękuję, że wśród Was mogłam się czuć bezpiecznie, jak nigdzie indziej w internecie. Będę tęsknić.
Wasza ex didżejka Enza.